,,Co ja tu robię?”
Tadeusz Konwicki
Nie zawsze człowiek umie dogadać
się z tym drugim człowiekiem. Najważniejsze jednak, żeby znaleźć jako taki klucz
do drugiej osoby. Wiedzieć kiedy można o coś zapytać i w jaki sposób, a kiedy
lepiej wstrzymać się od pytań. I tak jest w filmie o Tadeuszu Konwickim ,,Co ja
tu robię?”. Poza wstawkami z jego filmów, autor został w nim przepytany przez parę osób, które albo związane
są z analizą jego twórczości – Janusz Anderman, Stanisław Bereś, Tadeusz
Lubelski, albo są z nim w jakimś
bliższym (lub dalszym, ale wystarczająco zaufanym) kontakcie - Andrzej Łapicki,
Adam Michnik, jego córka Maria Konwicka. Ważne jest to jak bardzo widać różnice
między rozmową z tymi, którzy znają twórczość Konwickiego a tymi, którzy
poznali go bezpośrednio.
Najpierw Janusz Anderman dopytuje
głównego bohatera o sprawy pochodzenia, o Wilno, główne motywy w filmach – ucieczka, niepokój, o
znalezienie się w zupełnie innym otoczeniu. Jest to rozmowa prywatna, ale nie
poruszająca pewnych granic. Chociaż pytania niełatwe, Konwicki spokojnie na nie
odpowiada. Następnie rozmawia z Andrzejem Łapickim o przeszłości i tu widać po
prostu porozumienie między nimi – czy to jest przyjaźń, niech widz sam oceni.
Nietrafionym punktem wydaje się zderzenie Konwickiego ze Stanisławem Beresiem i
Tadeuszem Lubelskim. Oni – jak sami mówią – twórczość Konwickiego analizowali
niejeden raz. Zabrakło jednak odrobiny taktu i tej umiejętności wyczucia. Na
pytania o zabijanie, plotki, partyzantkę czy czego dotyczyły jego rozmowy z
Gustawem Holoubkiem – czy może o ich dziełach, czy o znajomych, czy o
otaczającym życiu – Konwicki odpowiada spokojnie, ale w oczach widać
dezaprobatę dla rozmówców. Dla niego nie gadanie o tym kto – z - kim- i – dlaczego, bo to nie odpowiada jego
naturze i sposobie wileńskiego wychowania.
Pojawia się też Adam Michnik,
który porusza – ale bez napastliwości - sprawy polityki, wolności, socjalizmu,
błędów. Tu Konwicki mówi: ,,Błędy wysubtelniają człowieka”, co jest moim
zdaniem bardzo trafne. Ostatnia rozmówczyni to Maria Konwicka, wspominająca
dzieciństwo oraz porównująca się z ojcem.
Film to mało akcji, dużo rozmów,
mało bohaterów, dużo niegłupich odpowiedzi. Chociaż autor broni się przed używaniem
patosu w życiu, to w tym wypadku – nawet jeśli brzmi to trochę patetycznie,
trudno - lepiej po prostu obejrzeć film niż pisać o nim zbyt wiele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz