środa, 19 grudnia 2012

,,Pewnego dnia" Emily Giffin

Gdyby pewnego dnia Twój największy sekret wyszedł na jaw?
Gdyby pewnego dnia przeszłość wróciła i zmieniła wszystko?
Gdybyś pewnego dnia dostała szansę, by odbudować najważniejszą więź w swoim życiu?

Pewnego dnia w drzwiach Marianne staje osiemnastoletnia Kirby. Jedno spojrzenie wystarcza i Marianne wie, że odnalazła ją córka. Jej idealny świat rozpada się, a wspomnienia o młodzieńczej namiętności ożywają.
Czy Marianne i Kirby zbliżą się do siebie? Czy zrozumieją, czego chcą? Czy wreszcie odważą się pójść za głosem serca?
Nikt nie zrozumie Cię lepiej niż Emily Giffin!
( z www.lubimyczytac.pl)


          Po takim opisie wiadomo, że problem pt. ,,oddanie do adopcji dziecka" nie da się łatwo rozwiązać. Zacznę jednak nie od niego, ale od przedstawienia głównych bohaterów. Marianne to 36 letnia kobieta, która odniosła sukces. Zajmuje się pisaniem scenariusza do popularnego serialu ,,Sound Second Street" , jest w związku ze swoim szefem Peterem. Ma dobre przyjaciółki. Mieszka w luksusowym apartamencie. Trochę sztucznie brzmi ten opis? Niestety, ale taka też jest rzeczywistość głównej bohaterki. Mimo pozornego ,,poukładania osobistego" - w związku, w relacjach z bliskimi, w pracy nie może się w nie wpasować. Dlatego kiedy przyjeżdża do niej jej osiemnastoletnia córka Kirby to najpierw widzi w tym straszny zgrzyt i próbuje ładnie się zaprezentować a nie starać się zrozumieć nastolatkę. W końcu nie była to planowana ciąża, tylko przypadkowy efekt kopulacji dwojga młodych ludzi po ukończeniu liceum. Warto dodać, że dziewczyna nikomu prócz własnej matce nie powiedziała o tym, że będzie mieć dziecko. Tak, tak - nawet ojciec dziecka nie wiedział o nim. Do czasu...18 lat to wystarczająco dużo na ukrycie tajemnicy. Zwłaszcza jeśli dziecko nie jest głupie, nie da nabrać się na oczarowanie prezentami i chce poznać swojego ojca...

           Córka jest zupełnie inna, dla niej liczy się szczerość i bycie sobą. Czasem sporo za to płaci - przybrani rodzice faworyzują jej siostrę, w szkole brana jest za ,,odludka" i chodzi do psychologa (na szczęście on traktuje ją jak równego partnera do rozmowy a nie nierozumianą gówniarę). Do tego ma fioła na punkcie starych zespołów, głównie rockowych. Sama dobrze śpiewa oraz gra na perkusji, co w pewnym momencie przyniesie ciekawy efekt...Właściwie trudno znaleźć jakieś punkty wspólne między nimi dwoma. Natomiast ojciec, czyli Conrad ma z Kirby podobne cechy. Prowadzi bar, w którym grana jest przez 365 dni muzyka na żywo. Umie grać na gitarze i śpiewać, do tego również woli ,,iść własną drogą" niż robić coś pod dyktando (lub sugestię) innych. Jaki będzie efekt, gdy ostatecznie te 3 osoby spotkają się w jednym pomieszczeniu - nie zdradzę. Ale podobał mi się sposób w jaki został opisany, realistycznie i bez patosu.
 
           Skoro już uchyliłam rąb(k)a fabuły to trochę o plusach i minusach książki. Plusem było to, że łatwo i przyjemnie się czytało, ale na szczęście nie jest to ,,jednonocny kryminał, który zapomniasz ranem". Problem nastoletniej ciąży i konskwencji, emocji z nią związanych również został przedstawiony w porządku. Główne bohaterki, czyli Kirby i Marianne wzbudziły moją sympatię. Pierwsza za to, że ma ,,charakterek" i swoją pasję, której nie chce rzucić w kąt wybierając studia. Druga za to, że początkowo wydaje się być paniusią z wyższych sfer, jednak okazuje się to być tylko otoczką dla jej ukrytej ,,prawdziwej" osobowości. Minusy to trochę brak częstszego kontaktu głównej bohaterki z przyjaciółkami, chociaż może miało to pokazać ,,pozorną przyjaźń gdzie właściwie jest ok, ale nie mówi się wszystkiego" oraz postać Petera. Miał być facetem z marzeń, który jednak okazał się irytującym typem mającym za dużo pewności siebie.

           Książki Emily Giffin czyta się bardzo szybko. Czy to wystarczy, żeby stać się cenioną autorką i mieć na książkach określenie ,,Nikt nie zrozumie Cię lepiej niż Emily Giffin."? A może potrzeba do tego jeszcze umiejętności kreowania ciekawych bohaterów, którzy mimo, że tylko ,,książkowi" wydają się realni i bliscy? To jeszcze za mało. Ale Emily Giffin wyciąga na światło dzienne w swojej twórczości problemy, które często krążą w życiu - zdrada, bezdzietność, kariera czy rodzina, ciąża w wieku nastoletnim, zalety i wady małżenstwa, stosunki w rodzinie. To jest chyba ten ostatni punkt, który zapewnił jej taką popularność na skalę światową. Na podstawie ,,Coś pożyczonego" zrobiono film pt. ,,Pożyczony narzeczony". Nad ekranizacją ,,Pewnego dnia" wielbiciele Giffin już się zastanawiają, proponując wybrane gwiazdy do roli konkretnych bohaterów - np. Dakota Fanning jako Kirby całkiem mnie pasuje. Natomiast w roli Conrada widzę Johnny'ego Depp'a.

Źródło zdjęcia: www.lubimyczytac.pl

środa, 12 grudnia 2012

Artur Andrus i Maria Czubaszek: ,,Każdy szczyt ma swój Czubaszek"

                 Maria Czubaszek to postać całkiem dobrze znana - przynajmniej tak mi się wydaje. Ostatnio z powodu swoich poglądów na temat macierzyństwa i rodziny , wcześniej np. z tekstów do radia, z seriali - chociażby ,,Brzyduli". Dla mnie pani Czubaszek to bardzo inteligentna, bystra i ciekawa osobowość. Poza tym cechy bardzo przydatne w życiu i godne naśladowania, czyli dystans do siebie i do świata oraz troska o dobro zwierząt. Czubaszek dużo rzeczy traktuje z przymrużeniem oka, ale jak sama przyznaje - los zwierząt zawsze ją obchodził na poważnie. A że ma swoje poglądy i nie boi się ich mówić publicznie - czy to źle? Nie każdy musi lubić dzieci, sport i podróże. Pokój hotelowy zamiast domu, brak zainteresowania o dzieci znajomych czy też palenie 3 paczek dziennie - to jedne z bardziej oryginalnych wyborów bohaterki. Pewno jakaś część społeczeństwa złapała się za głowę, kiedy usłyszała takie słowa.


                 Z książką Marii Czubaszek i Artura Andrusa to było tak. Jak ukazała się w księgarniach w październiku zeszłego roku to stwierdziłam, że trochę poczekam. Co było wielkim błędem - może załapałabym się na spotkanie z autorami a tak to po ptakach. Chyba, że napiszą (Czubaszek i Andrus, bo wiem, że Andrus wydał  ostatnio swój blog w formie książki ,,Blog osławiony między niewiastami" - za to też pewnie kiedyś się zabiorę, bo czuję, że nie będzie to zmarnowany czas) jeszcze jakąś kolejną książkę. Nie wiem czemu, ale nie przepadam kiedy na pewną książkę jest szał i widzę ją za szybą wystawową w prawie każdej księgarni, jest promowana w internecie i mediach. Podobnie może i jest z filmem oraz modą, ale oczywiście są wyjątki. (Pamiętam wielką radość z 7 lat temu kiedy w sklepach pojawiły się masowo rurki i zwężane jeansy - w końcu koniec z dzwonami...) Jak już minie ten gorący okres to pojawia się wtedy większa chęć na poznanie się z wybranym egzemplarzem. Są oczywiście takie, które nawet kiedy przestają być tak popularne to i tak nie wzbudzą ciekawości - np. ostatnio szeroko komentowane ,,50 twarzy Grey'a". Przechodzę jednak już do wywiadu z Czubaszek, który jest po prostu świetną książką. Nie jest to typ: ,,czytam przez miesiąc, żeby stopniować sobie przyjemność poznania bohaterów"  ani ,,dobra książka, ale średnio podoba mi się o czym mówili". To typ: ,,mam tę książkę w dłoniach...i czytam,czytam,czytam. co? muszę jeść, pić, chodzić do toalety? przecież to jest taka ciekawa książka - nic mnie nie obchodzi." Tak mniej więcej opisuję stan, w którym uwielbiam się czuć - zdarza się to rzadko, ale za to radość czytania jest o wiele większa. Przejdę może do głównego tematu, czyli - o czym jest ta książka?

                 Maria Czubaszek to twórczyni tekstów piosenek, scenariuszy, sztuk, seriali, słuchowisk ( polecam z książki ,,Dzyń,dzyń", ,,O śpiącym królewiczu"). Można ją zobaczyć  w ,,Spadkobiercach" , gdzie gra Maggie Mekintosz Owens oraz w ,,Szkle Kontaktowym" na tvn24. Ta książka to podsumowanie życia zawodowego, prywatnego i towarzyskiego Marii Czubaszek. Właściwie ,,prywatne" i ,,towarzyskie" powinny być w jednej kategorii, ale tutaj byłoby to chyba niewłaściwe. Ponieważ Czubaszek znała i wciąż zna wiele niesamowitych ludzi, co np. skutkuje dostaniem zdjęcia Barbry Streisand z jej autografem od Romana Polańskiego albo napisaniem wiersza o ,,Wpływie Marii Czubaszek na rzeźbę terenu w centralnym masywie Himalajów" przez Jonasza Koftę. Albo napisanie pracy magisterskiej przez panią Ewelinę Paszko pt. ,,Dowcip językowy w słuchowisku radiowym Marii Czubaszek >>Dym z papierosa<<". Umiejętność stworzenia wywiadu z własnym mężem (Wojciechem Karolakiem, którego rysunki z zającami można obejrzeć w książce), podając się za niego - to Czubaszek też potrafi.


 W sumie ciężko w paru zdaniach zawrzeć jej cały życiorys, spróbuję więc za pomocą paru cytatów przybliżyć jej sylwetkę (psychologiczną, ale fizyczna też zła nie jest) :
O życiu :,, Przepraszam za patos - co jest sensem życia? Przepraszam za szczerość - życie nie ma sensu. Może inaczej - są ludzie, których życie ma sens. Na przykład pani Szymborskiej, Jeremiego Przybory, Stefanii Grodzieńskiej, Wood'yego Allena. Bo robili cos fajnego. Ale życie takiego kogoś jak ja, kto niczego sensownego nie stworzył? To, czy ja jestem, czy mnie nie ma, to jakiego to ma znaczenie? Czy to ma jakiś sens? Nie ma sensu. Urodziłam się i muszę jakoś przeżyć do czasu, kiedy to się skończy. Co się śmiejesz?"

O różnicach między ludźmi ,,za jej czasów" i tych z ,,aktualnych": ,,Praca tak nie pochłaniała, a sponsoring nie był tak poszukiwany. Podejrzewam, że choćby dlatego, że bogatych było mniej. Za to ciekawych ludzi chyba więcej.
[AA] - Waligórski napisał: ,,Pokrak wprawdzie mieliśmy od metra, ale za to - co pokraka, to charakter".
 To prawda. Najbardziej brakuje mi teraz ludzi, o których mówi się, że to ,,postać". Takich, których wszyscy znaja, którzy sa oryginalni, niezwykli. Takich jak Iredyński, Minkiewicz czy wciąż jeszcze Głowacki. Kiedy czytam o fantazji dzisiejszych młodych, o tym, że ktoś pokazał gdzieś gołą pupę, to mi nie imponuje. Może dlatego, że jestem już stara i nie takie rzeczy już widziałam?"

O prywatkach: ,,Na prywatkach były dla mnie zmorą ,,obowiązkowe" sałatki. Takie ,,drobno plute", z majonezem. Specjalność każdej pani domu. A mnie już na sam widok robiło się (i robi) niedobrze. Stąd zresztą wzięło się moje określenie ,,brzydki jak majonez".

O pracy w radiu : ,,Po jakimś czasie do mojego kierownika w Biurze Reklamy zadzwonił Jacek Janczarski z Programu Trzeciego Polskiego Radia i zaproponował, żebym napisała kilka słuchowisk dla ,,Trójki". Słyszał moje teksty w ,,Kabareciku", ale też się nie domyślał, że one cokolwiek reklamują. Powiedział, żeby tutaj było bez reklamy, ale zabawnie. Z przyjemnością się zgodziłam. Wtedy wszyscy słuchali ,,Trójki", więc pisanie dla niej to była nobilitacja. Poprosiłam tylko, żeby to była ta sama grupa aktorów i ten sam reżyser, z którymi wspópracowałam na Kopernika. Po paru nagraniach jacek zaproponował, żebym do ,,Trójki" przeszła na stałe. Biuro reklamy nie bardzo chciało się zgodzić, ale po interwencji dyrektora jana Mietkowskiego trafiłam do ,,Ilustrowanego Tygodnika Rozrywkowego". I tu zaczyna się kolejny etap w moim życiu. Etap pod nazwą ,,ITR". Czas najważniejszych przyjaźni, największej aktywności zawodowej, największego zapału. Pisało się w domu. W radiu się głównie nagrywało. Na Myśliwieckiej [siedziba Programu III Polskiego Radia - przyp. AA] codziennie bywał tylko Jacek Janczarski. Z racj funcji - był kierownikiem redakcji. Na godzinę, dwie , ale też głównie ze względów towarzyskich, wpadał Adam Kreczmar. Siedział z nami w pokoju Marcin Wolski, ale on robił całkiem inne audycje - nie pisał dla ,,ITR-u". Wszyscy zbiegali się na nagrania. Stefan Friedmann, Jonasz Kofta, Janek Stanisławki. Ale najważniejsza część tego życia to były wspólne wyprawy do SPATIF-u. Po każdym nagraniu."



            Książka podobała mi się za treść, styl prowadzenia rozmowy, ciekawe zdjęcia....Nawet czcionka mi nie przeszkadzała. Poszłam w to jak ,,Mańka w zboże" ( a jak Mańka poszła w zboże można dowiedzieć się z tej książki). Tę książkę polecam nie tylko dla tych, co lubią Czubaszek i Andrusa - ale również dla tych, co chcą poznać trochę interesujących postaci i słuchowisk z radia z lat 70. Poczytać o atmosferze panującej w tamtych czasach.  No, jedno mnie tylko zdenerwowało - za szybko się skończyła...Na koniec parę wytworów głównej bohaterki:
,,zaknedlował" - ...zaknedlować według Cioci znaczy tyle, co zakneblować knedlem ze śliwką.
,,- Gdzie on pojechał?
  -Może tam, gdzie rosną poziomki? Albo gdzie cytryna dojrzewa?
  -Albo gdzie diabeł mówi dobranoc.
  - Tam kobiet nie pośle."

Źródło zdjęć: flickriver.com , merlin. pl , polskieradio.pl

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Elsa Schiaparelli - róż i cała reszta.


                Elsa Schiaparelli - główna rywalka Coco Chanel, która niestety nie dorównała jej sławą i legenda o niej nie jest tak trwała. Może jednak powinno przyjrzeć się jej bliżej? Jej zasługi dla mody są całkiem spore a postać samej Elsy również warto przypominać. Dlaczego? Za to jak bardzo cząstki jej stylu są obecne w aktualnej modzie: motyle i znaki zodiaku u Versace, zniekształcone sylwetki Rei Kawakubo, dzianinę w energetycznych kolorach Sonii Rykiel, ,,bogate" w ozdoby i formę stroje Johna Galliano.

             Jak zaczynała Schiaparelli? Urodziła się 10 września 1890 roku w Rzymie. Studiowała filozofię,  przez rok z nakazu rodziny przebywała w klasztorze, potem przeniosła się do Londynu. Ostatecznie to Paryż stał się najważniejszym miastem - tam poznała takich artystów jak Salvador Dali, Jean Cocteau, Man Ray. W 1927 otworzyła swój pierwszy butik ,,stupidir le Sport" z ubraniami w sportowym stylu. Wprowadziła lniane sukienki, szorty, spódnice. Popularność zdobyły jej czarne swetry z wszytym białym wzorem. Umiała zdobyć sympatię artystów, np. z Dalim wymyśliła białą sukienkę z nadrukiem - homarem (zdjęcie na dole) czy kapelusz w kształcie buta razem z Galą Dali. To właśnie ten kapelusz był gwiazdą w kolekcji ,,Shoe" z 1937 roku. Kobieta nosząca tego rodzaju kapelusze ukrywała się za nimi, ale też przyciągała wzrok innych.


                  Schiaparelii wprowadziła poduszki do ramion , zwierzęce wzory (w 1947 roku) czy też jej charakterystyczny kolor - ,,szokujący róż". Wymyśliła go podczas tworzenia sukienki dla Mae West. Gwiazda miała być widoczna a w we wściekłym różu trudno było jej nie zauważyć. Całkowite przeciwieństwo umiaru i spokojnych kolorów Chanel - ona też miała w swoich kolekcjach róż, żółty czy niebieski, ale w pastelowych, subtelnych odcieniach.


Elsa wprowadziła na rynek również perfumy - ,,Shocking". Opakowanie było różowe, kształt butelki przypominał kobiece popiersie, którego inspiracją było ciało Mae West, jednej z jej klientek.


Poza tym  Schiaparelli zaprojektowała kostiumy do filmu z West ,,Co dzień święto" z 1937 roku oraz w 1952 roku do filmu ,,Moulin Rouge" z Zsa Zsa Gabor. Stopniowo jej kariera podupadała - najpierw w związku z kryzysem II wojny światowej, następnie ogromnej popularności Christiana Diora i jego ,,new look". W końcu ogłosiła bankructwo w 1954 roku i wyjechała do Stanów. Zmarła 13 listopada 1973 roku w Paryżu.



               Jakiś czas temu mój wzrok przykuła wystawa, którą jakiś czas temu zorganizowano w MET: ,,Schiaparelli and Prada: Impossible Conversations" - dwie włoskie projektantki, dwie niesamowite osobowości. Film (bardzo dobry - można zobaczyć stroje spod ręki Elsy i ze starszych kolekcji Prady, porównać je ze sobą) opowiadający o tej współpracy:



               Kolekcje Prady nie zawsze mnie zachwycały, ale im dłużej się im przyglądam, tym bardziej doceniam kreatywność i wyczucie Miucci. U Schiaparelli na początku przeszkadzała mi ,,przesada" w formie i w kolorze. Jednak coś w tej kobiecie musiało być, skoro dostrzegła potęgę surrealistów i umiała wyobrazić sobie but w roli kapelusza. Różnice i podobieństwa między nimi, wymiana poglądów na temat np. czy talia ma być wysoka czy niska / czy moda może być sztuką / co może dziś szokować i czy jest to jeszcze możliwe / brzydota i piękno - co jest ciekawsze? Pomysł na zrobienie wywiadu Miuccia i Schiaparelli - ryzykowny, przecież Elsa zmarła w 1973 roku. Ale aktorka ją odgrywająca świetnie sobie poradziła. Polecam filmiki - wstawiłam 3, ale jest ich więcej na yt. Rozmowy między nimi są bardzo ciekawe i zmuszają do przemyśleń odbiorcę. Wniosek na przyszłość: czas najwyższy na wpis ( a może i będzie z tego parę wpisów, w końcu kolekcji jest mnóstwo) o Pradzie.


Korzystałam ze stron wikipedia.org, thefashionspot, http://www.slate.com/articles/arts/fashion/2003/11/aftershock.html , źródło zdjęć: lisathatcher.wordpress.com , cconfigure.blogspot.com , tfs, 99perfume.com