sobota, 27 października 2012

Emma Stone: vogue amerykański i brytyjski

                Emma Stone to dziewczyna, która staje się coraz bardziej popularna. Nie tylko ze względu na swoje role,ale też przez to,że jest jeszcze dośc ,,nowa" i dlatego magazyny chętnie widzą ją na swoich okładkach. Magazyny -  skupię się na Vogue. Wersja amerykańska i brytyjska. Amerykański Vogue wciąż ma jakąś tam falę odbiorców, ale chyba jego ,,siła" w gazetowym światku jest coraz słabsza. Dlaczego? Brak mu ciekawego pomysłu na okładkę,  gwiazdy na nich często nie przypominają siebie. Brakuje mi w nim odrobiny luzu  wobec mody. Brytyjski Vogue ten dystans (może nie wielki,ale jednak) ma i to widać nawet na okładkach.Chociaż pamiętam, że często co roku we wrześniowym wydaniu pojawia sie Kate Moss. Teraz przejdę do zdjęć Emmy w obu gazetach:


            Wersja amerykańska - lipiec. Co widzę na pierwszy rzut oka? Plusy: niezła kolorystyka stroju i tła,  rzucające się w oczy  informacje typu ,,trendy na jesień" - dla mnie to akurat plus,bo wolę oglądać trendy na jesień niż np. kolejne ,,100 glamour dodatków/ciuchów". Minusy: strach w oczach Emmy, kiepska mimika twarzy, dziwne ułożenie ciała. Nawet ta sukienka,która miała chyba sprawiać wrażenie wygodnej, na zdjęciu powoduje odwrotny efekt.

          A tutaj wersja brytyjska- sierpień.Co mi się podoba: kaszkiet, sweter, makijaż.Fryzura też może być, chociaż jest podobna do tej z vogue us. Spojrzenie jest bardziej naturalne i spokojne.Ułożenie dłoni i mimika aktorki nie jest zachwycająca, dlatego mały minus. Niezbyt pasuje też wisiorek, który trochę przeszkadza.
Podsumowując: jeśli chodzi o porównanie vogue us i uk z Emmą, zdecydowanie wygrywa ten drugi. Trochę głupio, że ta sama osoba jest na okładkach konkurujących ze sobą gazet w tak krótkim odstępie czasu. Ale może po prostu wykorzystuje swoje ,,5 minut"?
Źródło zdjęć: google

niedziela, 14 października 2012

Kobieca antybohaterka w książce ,,Alicja w krainie konieczności" Magdaleny Kawki

               ,,Jeszcze się taki nie narodził, co by każdemu dogodził " to przysłowie dobrze obrazuje historię Alicji , głównej bohaterki książki ,,Alicja w krainie konieczności" Magdaleny Kawki. Dlaczego właśnie to? Ponieważ mamy tu przykład osoby, która ciągle chce wszystkich zadowolić, odjąć im kłopotów. Zapomina jednak o sobie, mimo pozornie dojrzałego wieku (skończona czterdziestka). A jak rysuje się jej życie?

          W skrócie ( z www.merlin.pl): Czy tylko wtedy, gdy wbije się własnej siostrze nóż w plecy i ukradnie dzbanek z malinami, można zniszczyć jej życie? Okazuje się, że bywają jeszcze inne sposoby na to, żeby normalna, czterdziestoletnia kobieta poczuła się w swoim życiu jak w klatce, z której nie ma wyjścia. Alicja, jak każda szczęśliwa mężatka trwająca w spokojnym przekonaniu, że żadne burze jej w życiu nie grożą, i że zestarzeje się z tym samym mężczyzną, pewnego dnia zostaje postawiona przed wyborami, na które nie była gotowa. Jej bezpieczny dotychczas świat staje nagle na głowie, ale jednocześnie pojawia się nadzieja, że oto nadszedł wreszcie ten moment, kiedy będzie mogła pomyśleć o sobie. Tylko czy uda jej się ta trudna sztuka?


           Alicja jest projektantką /dekoratorem wnętrz. Lubi swoją pracę, chociaż czasem gusta klientów doprowadzają ją na skraj wytrzymałości. Ma męża Roberta, którego ,,w sumie" kocha. Nie jest to związek idealny, ale przecież mogło być gorzej. Właściwie na początku książki można odnieść wrażenie, że jej wybranek to jadowity wąż, a nie przytulny misiek, który szanuje i rozumie swoją żonę. Pani Helenka - gosposia niecierpiąca Alicji ( z wzajemnością, ale z czasem się to zmieni w przypadku obu stron), ale za to mająca umiejętność ,,ogarnięcia" domu i lepienia wspaniałych pierogów - przysmak pana domu. Zuzanna - intrygantka potrafiąca okręcić sobie wokół palca praktycznie każdego, oczywiście od wielu lat jej ofiarą jest siostra, czyli Alicja. Problem z mężem, z dziećmi, z aborcją...wszystko spada na głowę Alicji. Ona natomiast może wyjeżdżać sobie za granicę (żyje na zmianę w Polsce i w Nimczech), iść do kosmetyczki lub po prostu zostawić noworodka, bo musi ,,przyzwyczaić się" do niego. Tak, tak - to kobieta niesamowicie niezależna i mająca wielkie poczucie własnej wartości. Układa sobie życie pod swoje dyktando i nigdy nie bierze pod uwagę czyjegoś ,,ale". Taka postawa pozwala bardzo ułatwić sobie chwilami trudną rzeczywistość, w szczególności wszelkie zajęcia (domowe, zawodowe), bo przecież zawsze ,,ktoś" może pomóc.  Matka Zuzanny i Alicji to niestety kobieta zajmująca się wszystkim i wszystkimi, tylko nie sobą - być może to od niej Alicja przejęła kompletny brak (zdrowego) egoizmu i zatracanie się w zbędnych obowiązkach. Makabrycznie to brzmi i zastanawiam się jakim cudem główna bohaterka nie widziała manipulacji swojej siostry czy fochów męża przez tak długi czas.

             Wiem, że są takie kobiety wśród nas, takie ,,wiecznie zajęte, pokorne i zmęczone Alicje". I przyznam, że to strasznie przykre, ale z drugiej strony - czy to nie przypadkiem w jakiejś części ich wina? Wiadomo, uważa się wciąż w pewnym stopniu, że dziewczynka ma być grzeczna i cicha, chłopak za to ma prawo ,,bić się, chodzić na drzewach i krzyczeć ile sił popadnie". Mam nadzieję, że z roku na rok takie myślenie będzie coraz mniej popularne , aż w końcu zniknie ze świadomości kobiet ( i mężczyzn).  Wieczna postawa ,, ja to za ciebie zrobię" pewnie po jakimś czasie staje się dla nich rutyną i czymś ,,normalnym". Otóż nie, takie zachowanie powinno się od razu zmienić. Nikt nie powinien dać się wykorzystywać i wypełniać za kogoś jego obowiązków, nie szanować swojego wolnego czasu i pozwalać na wieczne wchodzenie na głowę. Owszem, ostatecznie w wyniku pewnych zdarzeń przychodzi w głowie głównej bohaterki chwila (podkreślam - niestety tylko chwila, a nie długotrwała decyzja) rozsądku i opamiętania:  ,,stop, tak dłużej  z takim mężem już nie wytrzymam, nie jestem kozłem ofiarnym mojej siostry!".

           W książce poznajemy mnóstwo osób i różnorodność charakterów - pewny siebie i jednocześnie opiekuńczy Daniel, urocza i bezpośrednia sąsiadka Zuzanny, niemiecki lekarz typu ,,najpierw robię, później myślę",  małżeństwo prowadzące pensjonat na odludziu...trochę tego jest, ale mimo to nie ma poczucia przesytu bohaterów. Na kolejne plusy książki zaliczę również prosty i zrozumiały język oraz dobrze rozwijającą się akcję mniej więcej do 3/4 - czasem lepiej (historia życia sąsiadki Zuzanny i wątek o Polakach w czasie wojny), czasem gorzej (wylądowanie w lesie i cudem znalezienie urokliwego miejsca na nocleg czy spotkanie dawnej, chamskiej kumpeli ze studiów, która przypadkiem wygadała się z czymś bardzo dla Alicji intymnym).  Minusy to na pewno irytacja wobec głównej bohaterki - nie potrafiłam po prostu polubić tej kobiety i jej zachowań, nie mogę zrozumieć jak bardzo można przez tyle lat być tak bardzo uległą wobec innych. Mieć 40 lat i lecieć na każde skinięcie palca siostry? Trochę też przeszkadzały mi kompletnie nie pasujące ,,ucięte" wątki do głównej fabuły. No i niestety mniej więcej w 3/4 książki wszystko zaczyna płynąć wolnym tempem i ma się wrażenie ,,zastygnięcia" głównej bohaterki. Powinno być chyba inaczej - zamiast nużącego początku zaskakujące rozwinięcie, aż do dobrego ,,przykuwającego myśl" zakończenia. Tutaj koniec jest całkiem oryginalny, ale jakoś mi nie podpasował.


         Co mogę powiedzieć o tej książce osobie, ktora nigdy jej nie czytała? Nawet niezła historia, niestety zepsuta paroma rzeczami. Ale ma jedną zaletę - przestrzega ( w szczególności kobiety) przed postawą głównej bohaterki. Chcesz - przeczytaj, bo wtedy poznasz historię kobiety, która nie potrafi wziąć życia w swoje ręce i wciąż zapomina o sobie. Subiektywna uwaga życiowa - dlatego ty nie bądź jak Alicja, która czuje się w swojej rzeczywistości tak niewygodnie jak za duża Alicja z ,,Alicji z Krainy Czarów" Lewisa Carolla. Nieważne czy masz mniej niż 40 lat czy więcej.

Źródło zdjęć: www.elfilium.blogspot.com , google