poniedziałek, 25 marca 2013

Jakiego życia oczekujesz, a jakie życie masz? Film ,,Godziny"


                 Właściwie nie jestem pewna czy dobrze robię, opisując to, co przychodzi mnie na myśl po pierwszym obejrzeniu ,,Godzin” . To film z rodzaju: ,,do obejrzenia więcej niż raz, a każde oglądanie wpływa i pobudza do nowych myśli”, ale czasem warto zapisać refleksje ,, na świeżo” – parę godzin po seansie. Jednym z powodów niech będą słowa Richarda :,, Ale i tak muszę stawić czoła godzinom, nieprawdaż? Godzinom po imprezie, i godzinom tuż po nich...”


,,Godziny” przedstawiający historię trzech kobiet, trwających w trzech różnych czasach XX wieku – Virginii Woolf (lata 30.), Clarissy Vaughan (rok 2001) oraz Laury Brown (lata 40.). Można je krótko scharakteryzować mniej więcej w ten sposób: Virginia - sławna pisarka z chorobą psychiczną, Clarissa - wydawca książek opiekująca się przyjacielem od wielu lat oraz Laura – delikatna z natury, do tego żona i matka, nie odnajdująca się dobrze w tych rolach.
Emocje w tym filmie są fundamentem dla fabuły. Może nawet bardziej niż emocje ważna jest tu refleksja nad życiem każdej z bohaterek. Zwrócenie uwagi na to, czy są one zadowolone z niego, czy choć trochę je akceptują, a może wolą wybrać śmierć?

                Trzy kobiety walczące ze swoimi problemami. Żyjące w związkach, które pełnią rolę uspokajającą dla ich nastrojów. Przynajmniej dla Virginii oraz Clarissy. Laura jest oddalona od męża o wiele kilometrów myśli. Mają pewnego dnia przygotować przyjęcie – czynność niewymagająca tak dużej uwagi i skupienia, ale może je bardzo łatwo rozproszyć . Spowodować niezadowolenie, zdenerwowanie, a nawet rozgoryczenie osoby przygotowującej. Zrobić udane przyjęcie – co za problem? A jednak – ważne jest to, co powiedzą goście, czy będzie się im podobać, czy atmosfera będzie kiepska czy przednia, czy docenią starania gospodyni/gospodarza.  Ważny w filmie jest sposób podejścia do tego tematu każdej z bohaterek – Virginia zleca przygotowanie służbie, Laura bierze wszystko na siebie, a Clarissie pomaga córka. Początkowo to Virginia wydaje się tą, która ,,myśli o niebieskich migdałach” przez pisanie i wymyślanie. Laura to ukryta myślicielka. Niestety z jej refleksji nie powstają książki (uwaga osobista: zapoznać się w końcu z twórczością Woolf), chciałaby coś zmienić, ale coś w niej samej ją blokuje.  Z czasem się przełamie i ,,odblokuje”,  a konsekwencje tego działania odczuje po parunastu latach Clarissa. Historie bohaterek przeplatają się ze sobą w sensowny sposób (i nie chodzi tu tylko o książkę Woolf ,,Pani Dalloway”), natomiast w książce Michaela Cunnighama ,,Godziny” (na jej podstawie jest film, gdyby ktoś jeszcze nie wiedział) nie mogłam wniknąć w fabułęi oraz relacje między Virginą, Laurą i Clarissą. Czytałam ją z 5 lat temu, chyba czas najwyższy się z nią przeprosić.


Trzy kobiety nie mogą poradzić sobie z ciągłą postawą ,,rozsądek i spokój przede wszystkim”. Poddają się emocjom. U Laury nie ma uzewnętrzniania się z nimi wśród bliskich, jest zawsze spokojna. W pewnym momencie i ona jednak nie daje rady grać roli perfekcyjnej pani domu. Virginia to dwie osobowości – ta w świecie własnych wyobrażeń, tworząca historie, które później istnieją na piśmie oraz ta żyjąca z mężem Leonardem i walcząca z chorobą psychiczną.  Clarissie zdarza się wracać pamięcią do przeszłości i wpadać w melancholię, jednak na co dzień sprawia wrażenie pogodnej.  Od długiego czasu regularnie przychodzi do Richarda, swojego przyjaciela. Pragnie mu pomóc, choć tak naprawdę jej cel to utrzymanie go przy życiu – co on sam wypomina z wyrzutem.  Spotkania z nim nie należą do lekkich, bo gdy słyszy od niego słowa: ,,Och, Pani Dalloway... Wydajesz przyjęcia, by ukryć ciszę.” oraz zdaje sobie sprawę jak bardzo jej życie jest bezwartościowe i plan przygotowania przyjęcia runął jak domek z kart, nie wspominając o ,,trzymaniu się w pionie”, które zaczęło chylić się w kierunku ,,moje życie to porażka”.


Nie napiszę oczywiście jak to ich historie się zakończą i jaki wpływ będą miały na siebie. Co się stanie z idealną rzeczywistością Laury? Czy Clarissa pogodzi się ze słowami Richarda, a może będzie tkwić w  smutku? Jeśli chodzi o Virginię to zakończenie jest znane – włożyła kamienie do płaszcza i utopiła się. Ważniejsze jest jednak to, w jaki sposób radziła sobie z chorobą. Człowiekowi nie można nakazać, że lepsze miejsce na odpoczynek to wieś a nie miasto, że ,,powinno się” żyć w małżeństwie i mieć dzieci, że utrzymywanie kontaktów to coś, czego nie można zakończyć. Słowa Virginii:  , Żeby spojrzeć życiu w twarz... Zawsze patrz życiu w twarz. Dopóki się nie przekonasz do czego ono jest. Do końca, aż je poznasz. Aby pokochać je takie, jakim jest. A później, żeby je odłożyć. Leonard... Zawsze między nami całe lata... Zawsze lata. Zawsze miłość. Zawsze godziny”  to impuls, żeby zastanowić się nad swoim życiem. Godziny zawsze będą upływać – banalna sprawa, nad którą raczej się nie zastanawia. Może zbyt mało się jej poświęca uwagi, a godziny nieustannie płyną… Miałam pisać też o tym, że podobał mnie się styl ubioru Clarissy i Virginii, ale to już innym razem.

Źródło zdjęć: http://www.poznan.repertuary.pl/images/dbimages/fi_2859_0_p1.jpg , http://i1002.photobucket.com/albums/af148/jackrafal/godziny.jpg

1 komentarz:

  1. Już od dłuższego czasu staram się obejrzeć ten film, ponieważ uwielbiam Meryl, a towarzyszącymi jej Kidman oraz Moore także nie pogardzę. Ogólnie rzecz biorąc lubię melancholijne dramaty i lekko szarawe zdjęcia typu noir. Z pewnością obejrzę. :)

    OdpowiedzUsuń