środa, 12 grudnia 2012

Artur Andrus i Maria Czubaszek: ,,Każdy szczyt ma swój Czubaszek"

                 Maria Czubaszek to postać całkiem dobrze znana - przynajmniej tak mi się wydaje. Ostatnio z powodu swoich poglądów na temat macierzyństwa i rodziny , wcześniej np. z tekstów do radia, z seriali - chociażby ,,Brzyduli". Dla mnie pani Czubaszek to bardzo inteligentna, bystra i ciekawa osobowość. Poza tym cechy bardzo przydatne w życiu i godne naśladowania, czyli dystans do siebie i do świata oraz troska o dobro zwierząt. Czubaszek dużo rzeczy traktuje z przymrużeniem oka, ale jak sama przyznaje - los zwierząt zawsze ją obchodził na poważnie. A że ma swoje poglądy i nie boi się ich mówić publicznie - czy to źle? Nie każdy musi lubić dzieci, sport i podróże. Pokój hotelowy zamiast domu, brak zainteresowania o dzieci znajomych czy też palenie 3 paczek dziennie - to jedne z bardziej oryginalnych wyborów bohaterki. Pewno jakaś część społeczeństwa złapała się za głowę, kiedy usłyszała takie słowa.


                 Z książką Marii Czubaszek i Artura Andrusa to było tak. Jak ukazała się w księgarniach w październiku zeszłego roku to stwierdziłam, że trochę poczekam. Co było wielkim błędem - może załapałabym się na spotkanie z autorami a tak to po ptakach. Chyba, że napiszą (Czubaszek i Andrus, bo wiem, że Andrus wydał  ostatnio swój blog w formie książki ,,Blog osławiony między niewiastami" - za to też pewnie kiedyś się zabiorę, bo czuję, że nie będzie to zmarnowany czas) jeszcze jakąś kolejną książkę. Nie wiem czemu, ale nie przepadam kiedy na pewną książkę jest szał i widzę ją za szybą wystawową w prawie każdej księgarni, jest promowana w internecie i mediach. Podobnie może i jest z filmem oraz modą, ale oczywiście są wyjątki. (Pamiętam wielką radość z 7 lat temu kiedy w sklepach pojawiły się masowo rurki i zwężane jeansy - w końcu koniec z dzwonami...) Jak już minie ten gorący okres to pojawia się wtedy większa chęć na poznanie się z wybranym egzemplarzem. Są oczywiście takie, które nawet kiedy przestają być tak popularne to i tak nie wzbudzą ciekawości - np. ostatnio szeroko komentowane ,,50 twarzy Grey'a". Przechodzę jednak już do wywiadu z Czubaszek, który jest po prostu świetną książką. Nie jest to typ: ,,czytam przez miesiąc, żeby stopniować sobie przyjemność poznania bohaterów"  ani ,,dobra książka, ale średnio podoba mi się o czym mówili". To typ: ,,mam tę książkę w dłoniach...i czytam,czytam,czytam. co? muszę jeść, pić, chodzić do toalety? przecież to jest taka ciekawa książka - nic mnie nie obchodzi." Tak mniej więcej opisuję stan, w którym uwielbiam się czuć - zdarza się to rzadko, ale za to radość czytania jest o wiele większa. Przejdę może do głównego tematu, czyli - o czym jest ta książka?

                 Maria Czubaszek to twórczyni tekstów piosenek, scenariuszy, sztuk, seriali, słuchowisk ( polecam z książki ,,Dzyń,dzyń", ,,O śpiącym królewiczu"). Można ją zobaczyć  w ,,Spadkobiercach" , gdzie gra Maggie Mekintosz Owens oraz w ,,Szkle Kontaktowym" na tvn24. Ta książka to podsumowanie życia zawodowego, prywatnego i towarzyskiego Marii Czubaszek. Właściwie ,,prywatne" i ,,towarzyskie" powinny być w jednej kategorii, ale tutaj byłoby to chyba niewłaściwe. Ponieważ Czubaszek znała i wciąż zna wiele niesamowitych ludzi, co np. skutkuje dostaniem zdjęcia Barbry Streisand z jej autografem od Romana Polańskiego albo napisaniem wiersza o ,,Wpływie Marii Czubaszek na rzeźbę terenu w centralnym masywie Himalajów" przez Jonasza Koftę. Albo napisanie pracy magisterskiej przez panią Ewelinę Paszko pt. ,,Dowcip językowy w słuchowisku radiowym Marii Czubaszek >>Dym z papierosa<<". Umiejętność stworzenia wywiadu z własnym mężem (Wojciechem Karolakiem, którego rysunki z zającami można obejrzeć w książce), podając się za niego - to Czubaszek też potrafi.


 W sumie ciężko w paru zdaniach zawrzeć jej cały życiorys, spróbuję więc za pomocą paru cytatów przybliżyć jej sylwetkę (psychologiczną, ale fizyczna też zła nie jest) :
O życiu :,, Przepraszam za patos - co jest sensem życia? Przepraszam za szczerość - życie nie ma sensu. Może inaczej - są ludzie, których życie ma sens. Na przykład pani Szymborskiej, Jeremiego Przybory, Stefanii Grodzieńskiej, Wood'yego Allena. Bo robili cos fajnego. Ale życie takiego kogoś jak ja, kto niczego sensownego nie stworzył? To, czy ja jestem, czy mnie nie ma, to jakiego to ma znaczenie? Czy to ma jakiś sens? Nie ma sensu. Urodziłam się i muszę jakoś przeżyć do czasu, kiedy to się skończy. Co się śmiejesz?"

O różnicach między ludźmi ,,za jej czasów" i tych z ,,aktualnych": ,,Praca tak nie pochłaniała, a sponsoring nie był tak poszukiwany. Podejrzewam, że choćby dlatego, że bogatych było mniej. Za to ciekawych ludzi chyba więcej.
[AA] - Waligórski napisał: ,,Pokrak wprawdzie mieliśmy od metra, ale za to - co pokraka, to charakter".
 To prawda. Najbardziej brakuje mi teraz ludzi, o których mówi się, że to ,,postać". Takich, których wszyscy znaja, którzy sa oryginalni, niezwykli. Takich jak Iredyński, Minkiewicz czy wciąż jeszcze Głowacki. Kiedy czytam o fantazji dzisiejszych młodych, o tym, że ktoś pokazał gdzieś gołą pupę, to mi nie imponuje. Może dlatego, że jestem już stara i nie takie rzeczy już widziałam?"

O prywatkach: ,,Na prywatkach były dla mnie zmorą ,,obowiązkowe" sałatki. Takie ,,drobno plute", z majonezem. Specjalność każdej pani domu. A mnie już na sam widok robiło się (i robi) niedobrze. Stąd zresztą wzięło się moje określenie ,,brzydki jak majonez".

O pracy w radiu : ,,Po jakimś czasie do mojego kierownika w Biurze Reklamy zadzwonił Jacek Janczarski z Programu Trzeciego Polskiego Radia i zaproponował, żebym napisała kilka słuchowisk dla ,,Trójki". Słyszał moje teksty w ,,Kabareciku", ale też się nie domyślał, że one cokolwiek reklamują. Powiedział, żeby tutaj było bez reklamy, ale zabawnie. Z przyjemnością się zgodziłam. Wtedy wszyscy słuchali ,,Trójki", więc pisanie dla niej to była nobilitacja. Poprosiłam tylko, żeby to była ta sama grupa aktorów i ten sam reżyser, z którymi wspópracowałam na Kopernika. Po paru nagraniach jacek zaproponował, żebym do ,,Trójki" przeszła na stałe. Biuro reklamy nie bardzo chciało się zgodzić, ale po interwencji dyrektora jana Mietkowskiego trafiłam do ,,Ilustrowanego Tygodnika Rozrywkowego". I tu zaczyna się kolejny etap w moim życiu. Etap pod nazwą ,,ITR". Czas najważniejszych przyjaźni, największej aktywności zawodowej, największego zapału. Pisało się w domu. W radiu się głównie nagrywało. Na Myśliwieckiej [siedziba Programu III Polskiego Radia - przyp. AA] codziennie bywał tylko Jacek Janczarski. Z racj funcji - był kierownikiem redakcji. Na godzinę, dwie , ale też głównie ze względów towarzyskich, wpadał Adam Kreczmar. Siedział z nami w pokoju Marcin Wolski, ale on robił całkiem inne audycje - nie pisał dla ,,ITR-u". Wszyscy zbiegali się na nagrania. Stefan Friedmann, Jonasz Kofta, Janek Stanisławki. Ale najważniejsza część tego życia to były wspólne wyprawy do SPATIF-u. Po każdym nagraniu."



            Książka podobała mi się za treść, styl prowadzenia rozmowy, ciekawe zdjęcia....Nawet czcionka mi nie przeszkadzała. Poszłam w to jak ,,Mańka w zboże" ( a jak Mańka poszła w zboże można dowiedzieć się z tej książki). Tę książkę polecam nie tylko dla tych, co lubią Czubaszek i Andrusa - ale również dla tych, co chcą poznać trochę interesujących postaci i słuchowisk z radia z lat 70. Poczytać o atmosferze panującej w tamtych czasach.  No, jedno mnie tylko zdenerwowało - za szybko się skończyła...Na koniec parę wytworów głównej bohaterki:
,,zaknedlował" - ...zaknedlować według Cioci znaczy tyle, co zakneblować knedlem ze śliwką.
,,- Gdzie on pojechał?
  -Może tam, gdzie rosną poziomki? Albo gdzie cytryna dojrzewa?
  -Albo gdzie diabeł mówi dobranoc.
  - Tam kobiet nie pośle."

Źródło zdjęć: flickriver.com , merlin. pl , polskieradio.pl

1 komentarz: