poniedziałek, 20 sierpnia 2012

,,Kukułka" Antoniny Kozłowskiej - obraz Matki Polki w różnych odcieniach

                Wymyśliłam sobie w poprzednim wpisie, że skupię się na sprawach związanych z wizerunkiem Kobiety Kota w Batmanie. Dlatego,że a) podoba mi się jej wygląd, od ubioru po fryzury b) jest tam przewaga czarnego - jak dla mnie jeden z ulubionych kolorów c) mam kota na punkcie kota.
Ale jak zauważyłam książkę Antoniny Kozłowskiej pt. ,,Kukułka" to zabrałam się do czytania. Wcześniej przeczytałam już inne książki tej pani: ,,Czerwony rower" i ,,Trzy połówki jabłka". Obie również zasługują na jakąś opinię, ponieważ rzadko spotykam literaturę, gdzie główny temat to ,,kobiety" i nie byłoby to coś ,,lekkiego, niezbyt trudnego do przemyślenia a bohaterka dziwnym trafem spotyka jakiegoś gościa i zaraz randka a jej przyjaciółka jej radzi ble ble ble". Nie podam tytułów, bo jak parę razy zdarzyło mi się takie coś przeczytać, to i tak później zapominałam tytułów, autorów. Nie będę tutaj krytykować Grocholi i  sławnego ,,Nigdy w życiu!", bo akurat nie przeczytałam.
Tak prezentuje się okładka. Jak dla mnie udana - jest przedstawiona kobieta, której odbicie lustrzane jest oddzielone imieniem i nazwiskiem autorki. Nie razi mnie to, bo czcionka jest jasna i dobrze wygląda. Okładka sugeruje, że wszystko ma dwie strony. W zależności od tego jak spojrzymy na coś, tak pogląd na daną sprawę wygląda w naszej głowie( nie wiem czy to ma sens, ale mniejsza). Ogólnie sprawą, która jest głównym tematem w książce jest macierzyństwo. Z tyłu książki możemy przeczytać: ,, Marta ma wszystko, czego może pragnąć kobieta - kochającego męża, dobrze płatną pracę, mieszkanie na ekskluzywnym osiedlu. Ma to wszystko, czego pragnie Iwona, samotna matka dwójki dzieci pracująca jako woźna w szkole. Marta ma wszystko - prócz dziecka, którego pragnie najbardziej na świecie...."
Marta i Iwona to kobiety, których dzieli dużo: ilość pieniędzy na koncie, obecność mężczyzny w ich życiu, praca, relacje z innymi kobietami, miejsce zamieszkania (albo dokładniej: wystrój mieszkania). Jedna pracuje w korporacji przyjaznej matkom z dziećmi, druga jako woźna w szkole i dorabiająca w sklepie z artykułami papiernicznym. Marta tak bardzo chce dziecka, że nie zatrzymuje jej nawet poronienie. I tak raz za razem, ostatecznie ma za sobą pięć prób, które kończą się fiaskiem. Za młodu też była w ciąży, ale jej dziecko zostało usunięte za jej pozwoleniem. W końcu miała przed sobą przyszłość, a chłopak nie skakał ze szczęścia na wieść o ojcostwie - tak mniej więcej Marta tłumaczyła sobie swoje przykre zdarzenie, kiedy czasem obwiniała się,że nie może donosić dziecka ,,niby" z powodu tamtej aborcji. Okazuje się, że skrobanka nie miała wpływu na jej organizm. Tak czy inaczej po prostu nie może mieć dzieci i dlatego też decyduje się na inne wyjście niż adopcja. Razem z mężem, Filipem ( mężczyzną z pozoru silnym i wspierającym) wynajmują surogatkę. Jest nią Iwona, kobieta lat 31. Matka dwójki dzieci, której (jak sama często mówi)- ,,prawie się udało".To prawie to jej pierwsza ciąża-wpadka, to jej rozpoczęte studia, których nie skończyła, to jej druga ciąża-też wpadka. Do tego mąż, który wyjechał  z powodu kłopotów finansowych za pracą za granicę i poznał tam kogoś. Skutek? Dzieci dostają raz na jakiś czas parę stów od tatusia, a ona sama musi radzić sobie z domem, dziećmi i narzekającą matką. Wszystko to sprowadziło się do tego, że skoro ,,jest stworzona do rodzenia" to może odpowie na ogłoszenie w gazecie o surogatkach. Przecież wynagrodzenie będzie wysokie, ból porodu w jej wypadku znikomy (tak jak było w poprzednich dwóch) a może uda się jej odbić od swojej szarej rzeczywistości. Zapewnić dzieciom dodatkowe zajęcia, poprawić ich rzeczywistość.I tak losy Marty i Iwony krzyżują się ze sobą, a co z tego wyszło? Nie będę zdradzać, bo nie lubię sama znać zakończenia książek. Ale przejdę do jej plusów i minusów:

Minusy:
- trochę brakowało elementów zaskoczenia. Emocje są, ale mogło być lepiej.
- osobiście nie za bardzo wyobrażam sobie jak można znieść 5 poronień i wciąż walczyć za wszelką cenę o dziecko, ale może zrozumieją to inne kobiety

Plusy:
- postacie nie są bezbarwne, każda z nich ma swoje charakterystyczne cechy, które tworzą ,żywego" bohatera. Babka, która mieszka na wsi i z pozoru jest zapomniana przez wnuczkę. Mąż Marty - biznesmen mający na koncie jedno nieudane małżeństwo, jest zestresowanym chłopcem mającym problemy z poradzeniem sobie z problemem żony. Sam przecież ma już nastoletniego syna i nie ma takiego parcia na kolejne dziecko. Itd, osób z ciekawymi przeżyciami jest tam jeszcze trochę.
- fabuła stopniowo rozwija się, nie nudzi. Najpierw poznajemy bohaterki, ich codzienność. Nie zawsze jestem zachwycona jak autor/autorka opisują to,co nas otacza. Tutaj się nie zawiodłam, bo nie ma tam ani lukru, ani przesadnej ironii.
- opis  zdarzeń  obrazujących powody ich decyzji: rozmowa Marty z szefem o jej problemach, pobicie się syna Iwony z kolegą z powodu określenia, że jego matka to ,,puszczalska", spotkanie ze znajomymi Filipa gdzie kobiety słodzą sobie wzajemnie, tworząc obłudę sympatycznej atmosfery. Czytelnik zastanawia się podczas czytania: ,,Cholera, tak rzeczywiście w życiu bywa."
- parę opinii o kobietach, które jakoś utkwiły mi w pamięci i tutaj je zacytuję:

,,Babom nie dogodzisz. Kiedy nie było pigułek i mody na singli, kiedy mogły się mnożyć, to nie chciały, robiły skrobanki, broniły się, jak mogły. Teraz mogą planować, zabezpieczać się, nie są potępiane, a rodzą na potęgę. Ot, głupia babska natura."
,, Czyli tak to jest być matką. Kiedy masz dziecko, nagle wszyscy dookoła, nawet farbowana na czarno siksa za ladą , mówią ci, co masz robić, bo wiedza lepiej. Matka to takie stworzenie, które w chwili urodzenia dziecka straciło zdolność decydowania o sobie i racjonalnego myślenia. Teraz inni decydują za nią, co jej wolno, a czego nie, co jest dobre dla dziecka, a co mu szkodzi, i nie zawahają się wyrazić swojej opinii w każdej chwili."
,, Kobiety dzielą się na matki i niematki - te pierwsze godne szacunku, te drugie oceniane jako niedopowiedzialne, niedojrzałe, zainteresowane tylko zabawą i karierą, wieczne dziewczynki. Mówi się o nich ze współczuciem podszytym pogardą, jak kiedyś, wiele lat temu, o starych pannach."

Ogólnie książka mi się podobała i ją polecam. Temat macierzyństwa ukazanego w gorzkich barwach nie jest jeszcze chyba zbyt popularny, więc za to też plus. Ale nie jest to też przypadek, że zostałam powalona na łopatki i nie mogę przestać myśleć o bohaterach przez następne dni.

3 komentarze:

  1. " Czerwony rower " przeczytałam, bo spodobała mi się okładka. Książka mnie oczarowała, czytało się ją jednym tchem. Innych pozycji Kozłowskiej nie znam, ale podoba mi się jej styl pisania, i niebanalne życiorysy, które tworzy. "Trzy połówki jabłka" kupiłam na urodziny babci, miłośniczce dobrej literatury, i pochwaliła, a to już na prawdę dobra recenzja. Po Kukułkę zatem również chętnie sięgnę, bo chyba potrafiłabym zrozumieć kobietę, która po 5 poronieniach się nie poddaje... może trochę w takt myśli, że jak się czegoś pragnie z całych sił- nie warto się poddawać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobną fabułę do ,,Czerwonego roweru" mają ,,Dziewczyny z Portofino" Grażyny Plebanek. Też dobra lektura. :) Trochę bardziej gorzka, ale wciągająca. A babci zazdroszczę, moja nie podziela mojej miłości do książek. A ostatnie zdanie - u mnie raczej jest podejście do życia ,,nic na siłę", więc to zależy.

      Usuń
  2. mam tę książkę na liście lektur obowiązkowych :) tylko nie mogę jej na razie dostać... ale niech ją tylko złapię :)
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń